A teraz widok z naszego tarasu na dachy okolicznych domów i morze... Ach, jak by się chciało tam wrócić... I poleżeć na słoneczku... Z lampką schłodzonego różowego, hiszpańskiego wina...
Z tarasu widoczny był też basen, z którego korzystali mieszkańcy okolicznych domków. My też mieliśmy klucz do bramki, którą po każdej wizycie trzeba było zamykać.
Nasze dzieci spokojnie same chodziły popływać, a my mogliśmy kontrolować - nawet nie musieliśmy za często patrzeć, bo było ich słychać;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz