sobota, 13 grudnia 2014

Xemxija

Odwiedzając Maltę siedem lat temu mieszkaliśmy w małym, cichym miasteczku położonym przy zatoce św. Pawła, Xemxiji. Pisząc teraz, z perspektywy czasu, lepiej było wynająć hotel w Valetcie, stolicy Malty, mając na względzie głównie transport publiczny wyspy. Ale o tym może kiedy indziej...



Takie piękne rondo z glinianymi dzbanami było w Xemxiji siedem lat temu - w tym roku niestety jest już inne... A szkoda...


Powyżej kolorowe, typowe dla Malty, łodzie rybackie, zwane luzzu...
A poniżej restauracja w zatoce św. Pawła z poduszkami na schodach i widokiem na zatokę...





"Promenada", po której lubiliśmy przechadzać się po kolacji na wieczorny spacerek...


Powyżej typowa uliczka Xemxiji, miasteczka nad zatoką św. Pawła.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

La Valletta nocą

Jako mały przerywnik przejdźmy się wieczorem po cudownej La Vallecie...




 



Poniżej wieczorek jazzowy pod oknami naszego hotelu, na który przyszło kilkadziesiąt osób...





środa, 3 grudnia 2014

Andorra la Vella

Stolica malutkiego księstwa, Andory, czyli Andorra la Vella (Stara Andora) położona jest wysoko w Pirenejach. Dużą jej część stanowią wielkie sklepy wolnocłowe - z tego przede wszystkim żyją mieszkańcy. Na każdym kroku spotyka się witryny pełne perfum, papierosów i różnego rodzaju alkoholu.




Dzięki temu większość przyjezdnych znajduje się tu przejazdem między Francją a Hiszpanią, aby uzupełnić zapasy...

Poniżej wycieczka przed Biurem Informacji Turystycznej. Można tam otrzymać mapki ze szlakami turystycznymi, a także rozkłady jazdy autobusów jeżdżących do większych miasteczek. Niestety do większości z nich autobusy jeżdżą tylko dwa razy dziennie, więc musieliśmy sobie odpuścić niektóre a nich. 

Za to autobus L4 kursuje co godzinę do ostatniego miasteczka przed opuszczeniem Andory, skąd kolejny autobus dowozi nas do L'hospitalet pres l'Andorre, ale gdzie (uwaga!) andorska straż graniczna sprawdza, czy aby za dużo się nie wywozi...

 Miasto, jak dla mnie, nie za ładne - za dużo sklepów, za dużo turystów - wiem, wiem... Z tego słynie i tego ludzie tam szukają, ale my dość szybko pojechaliśmy do okolicznych wiosek w górach. Oczywiście do tych, do których docierał transport publiczny...


Przykro to stwierdzić, ale ten zegar Salvadora Dali był jedną z ładniejszych rzeczy w mieście...
A poniżej bardzo miła restauracja na nabrzeżu, w której się posililiśmy (na wszelki wypadek) przed "podróżą" po wioskach, ponieważ nie byliśmy pewni, czy znajdziemy tam coś czynnego:))



A na zakończenie ciekawostka - bardzo mądra rzecz swoją drogą - sekundnik przy przejściu dla pieszych, odliczający czas. Dzięki niemu wiadomo, ile czasu mamy do przejścia. Super sprawa;)